Hej, w moim przypadku nie będzie wielkiej filozofii - wzięło się to od imienia. W czasach licealnych miałem nauczycielkę od chemii, która tak cały czas do mnie mówiła. Strasznie zdrabniała imiona i nie było dla niej istotne, czy rozmawia z dyrektorem szkoły, którego nazywała "Tadziuniem" czy też uczniem, np. "Marcinkiem" czy też "Karolinką". I tak już zostało.
|